Jakiś czas temu zostałem zaproszony na konferencję z udziałem „bardzo znanego” i „rewelacyjnego” mówcy motywacyjnego. Pełna sala, głównie mężczyźni w wieku 35-50 lat, z wielką estymą słuchało o tym, jak zarobić więcej; jak wspiąć się wyżej; jak WALCZYĆ ze zmęczeniem; jak rozmawiać, aby rozmówca został Twoim klientem; jak zaczynać pracę szybciej i kończyć ją później. Na koniec gromkie brawa, na stojąco. I zapowiedź kolejnego, tym razem już „mniej znanego” mówcy.
Z niskim poczuciem własnej wartości boryka się wiele osób. Czasem bywa tak, że zgłaszają się do gabinetu psychologa z zupełnie innym problemem – kłopotami w związku, pracy, poczuciem niespełnienia. Dopiero w trakcie rozmowy z psychologiem okazuje się, że u źródeł tych kłopotów leży poczucie "jestem nie dość dobry, żeby...".
Internet pełen jest porad, skierowanych do osób, które przeżywają natłok emocji związanych z rozstaniem. "Znajdź sobie hobby", "spotkaj się z przyjaciółmi", "nie zaprzeczaj trudnym emocjom", "daj sobie czas", etc., etc. Oczywiście część z nich jest z pewnością ważna, a nawet skuteczna. Dlaczego zatem niejednokrotnie zdarza się tak, że porady te okazują się niewystarczające? Bo w mojej opinii nie dotyczą kluczowego aspektu, tzn. rozmowy.
Wyobraź sobie, że jesteś dzieckiem, umówmy się, że np. 7-latkiem lub 7-latką. Idziesz do szkoły i po drodze spotyka Cię coś nieprzyjemnego - banda opryszków kradnie Ci tornister i przy okazji daje kilka kopniaków.
Każdy z nas jest inwestorem. Angażujemy swój czas, emocje, uwagę w rozmaite przedsięwzięcia – pracę, związek, hobby, remont mieszkania czy naukę przyrządzania idealnego jajka na miękko.