Mężczyzną być
Jakiś czas temu zostałem zaproszony na konferencję z udziałem „bardzo znanego” i „rewelacyjnego” mówcy motywacyjnego. Pełna sala, głównie mężczyźni w wieku 35-50 lat, z wielką estymą słuchało o tym, jak zarobić więcej; jak wspiąć się wyżej; jak WALCZYĆ ze zmęczeniem; jak rozmawiać, aby rozmówca został Twoim klientem; jak zaczynać pracę szybciej i kończyć ją później. Na koniec gromkie brawa, na stojąco. I zapowiedź kolejnego, tym razem już „mniej znanego” mówcy.
To nie będzie tekst o tzw. coachingu. Raczej o tym, czego oczekuje się od współczesnego mężczyzny i jak trudne jest to osiągnięcia. Z jednej strony bowiem wciąż aktualne są „pradawne” zasady – walcz, zdobywaj dobra, bądź ostoją, noś najlepszą zbroję w mieście i miej najlepszego rumaka. Aby to osiągnąć wymagany jest czas („bardzo znany mówca” mówił: „Im szybciej o poranku zaczniesz dzwoń do klientów, tym więcej do południa ich pozyskasz. To przecież zwykła statystyka”), zacięcie, czasem bezpardonowe zdecydowanie w kontakcie z innymi, wspinającymi się na ten sam szczyt. Współczesny mężczyzna wciąż sam od siebie wymaga, że będzie samcem alpha. I żadna „słabość” go nie pokona! A nawet, jeśli spróbuje, to skutecznie się z nią rozprawi.
Niektóre zasady współczesności różnią się jednak od tych sprzed stuleci. Okazuje się więc, że warto być inteligentnym emocjonalnie; że warto wyrażać emocje i potrzeby; w kontakcie z bliskimi ściągać przyłbicę i pokazywać emocje; że mówienie o miłości jest zasobem, a wrażliwy mężczyzna jest atrakcyjny dla współczesnej kobiety.
Zaiste trudne to zadanie, pogodzić obie te tendencje. Współczesny mężczyzna niejednokrotnie o tym właśnie mówi na terapii. Chce być idealnym „materiałem”, najlepszym „samcem” w stadzie, pod każdym względem. I jednocześnie intuicyjnie czuje, że aby być trochę więcej „jakimś”, trzeba być trochę mniej „kimś innym”. Nie można dzwonić od rana do wieczora do klientów i jednocześnie zjeść z córką śniadanie i położyć ją spać, z bardzo prostego powodu – doba ma 24 godziny. Ale współczesny mężczyzna chce być we wszystkim najlepszy, więc próbuje, więcej i więcej. Pojawia się frustracja, złość, permanentne zmęczenie, spadek nastroju, bezsenność. Czasami zaczyna się wówczas kryzys w związku, bo przecież to wewnętrzne napięcie najłatwiej rozładować w domu, a nie wobec szefa czy klienta.
Na czym polega w takim przypadku wsparcie psychoterapeutyczne? Na wskazaniu nowych, niewykorzystanych dotychczas opcji działania. Na wypracowaniu skutecznych strategii radzenia sobie z napięciem czy frustracją. Na znalezieniu odpowiedzi na pytania „po co”? Po co się zamęczam? Po co muszę być najlepszy? Po co mi coraz więcej uznania, gdy tracę zdrowie? Po co moje ciało komunikuje mi, że jest źle? Pytania mają charakter bardzo indywidualny, bo każdy klient nosi w sobie własną opowieść o swoim życiu. Bardzo często jednak samo ich zadanie bywa niezwykle pomocne, otwierające i uświadamiające.