Jak sobie radzić z niskim poczuciem wartości?
Z niskim poczuciem własnej wartości boryka się wiele osób. Czasem bywa tak, że zgłaszają się do gabinetu psychologa z zupełnie innym problemem – kłopotami w związku, pracy, poczuciem niespełnienia. Dopiero w trakcie rozmowy z psychologiem okazuje się, że u źródeł tych kłopotów leży poczucie "jestem nie dość dobry, żeby...". Często są to ludzie, którzy odnoszą sukcesy i wydawać by się mogło, że ich kompleksy, zahamowania, ukryte przekonania na własny temat, nie mają racji bytu. Wiele publikacji, które mają pomóc oraz technik psychoterapeutycznych koncentruje się na znajdowaniu mocnych stron, wzmacnianiu wiary w siebie, poszukiwaniu dowodów na to, że niskie poczucie własnej wartości jest nieuzasadnione. Skuteczność tych technik bywa różna, bowiem kłopot z poczuciem własnej wartości polega na tym, że.. jest to poczucie, a nie fakty, których prawdziwość można zweryfikować. Jeśli ktoś czuje, że jest bezwartościowy, to jest to faktem (że czuje) i choćby nie wiem co działo się w świecie, jakich nagród czy dowodów uznania by nie otrzymywał – poczucie może pozostać niezmienione.
Jesper Juul podkreśla, że pewność siebie (wiara w siebie) nie jest tym samym co poczucie własnej wartości (samoocena). To pierwsze dotyczy określonych kompetencji, jest to więc wiara w to, że jestem dobrym mężem, pracownikiem, kucharzem itp. Drugie jest przekonaniem, że jestem wartościowym człowiekiem – także wtedy, gdy nie wypełniam rozmaitych ról, nie wykonuję zadań, nie osiągam sukcesów. Pierwsze dotyczy tego, jak działam, drugie – jaki jestem jako człowiek. Pewność siebie jest mocno uzależniona od tego, co sądzą o nas inni, jak nas oceniają, jak wypadamy w rozmaitych rankingach. Poczucie własnej wartości – zdaniem Juula niezbędne do szczęśliwego życia – już nie. Jest to samoocena (z naciskiem na samo), na którą składa się wiedza o sobie samym, a w drugim kroku - co sądzimy na ten temat. Z praktyki psychologicznej wynika, że wielu z nas jest za pan brat z ocenami innych (własnych rodziców, szefa, partnera) i często przyjmuje je (część z nich) jako własne, niewielu jednak rzeczywiście usiłuje poznać siebie. A jak można kogoś polubić, skoro się go nie zna?
Proponuję z życzliwością poprzyglądać się sobie. Zadawać sobie pytania: czego teraz chcę? Co mnie cieszy/smuci/bawi? Co lubię, a czego wolę unikać? Jak się teraz czuję? Dlaczego? Jakie sprawy są dla mnie ważne, a jakie nie? Dlaczego? Na początku to może być trudne i dziwne, ale dzieje się tak właśnie dlatego, że często wzięliśmy jako własny czyjeś postrzeganie naszej osoby. Jesteśmy ze sobą "z przyzwyczajenia", nie sprawdzamy co się u nas zmieniło, a może nigdy nie zadawaliśmy nigdy nie zadawaliśmy sobie takich pytań? Dopiero z tą pogłębioną wiedzą można przystąpić do drugiego kroku – czy to, że wolę góry niż morze, to dobrze czy niedobrze? Czy to, że od tygodnia czuję się źle mówi coś o mnie? Co? Czy ktoś mógłby to nazwać inaczej?
Juul podaje przykład dziecka, które wspina się na drabinkę zjeżdżalni. Rodzic może powiedzieć: "ale jesteś dzielna/y, sprawna/y!" - w ten sposób wzmacnia wiarę w siebie (rodzic powiedział, że potrafię, więc potrafię!). Może też powiedzić: "widzę, że trochę się boisz, ale czujesz też dumę, że wdrapałaś/eś się na najwyższy szczebel", co prowadzi do konstatacji "boję się, ale pomimo strachu mam frajdę ze zjeżdżania – jestem odważna/y!" To drugie to właśnie samoocena. Ale aby oceniać siebie, musimy najpierw siebie poznać.