Moje życie to koszmar
O tym, że niektóre słowa niosą ogromny ładunek emocjonalny, pisaliśmy już jakiś czas temu.
Jest różnica czy nazwiemy jakieś zachowanie desperackim czy konsekwentnym, określimy kogoś jako tego, kto wie, czego chce albo jako wymagającego. Ale to nie wszystko, istnieje jeszcze szereg nawyków językowych, które tylko pozornie są błahe. "Czekałem 10 minut na przystanku – masakra!", "Kupiłam wodę gazowaną, zamiast niegazowanej, co za porażka!", "Co za koszmar, chciałem wczoraj sprawdzić wyniki meczu, ale internet nie działał". Takie wyolbrzymianie drobnych niedogodności, nie jest błahe. Mózg słucha tego, co mówimy, a ponieważ szybko się uczy, to koduje, że nasze życie jest pełne tragicznych wydarzeń. Psychologowie często przekonują, że należy zmienić myślenie, by zmieniło się życie. My zachęcamy dziś do wykonania pierwszego kroku – zmiany języka, poszerzania go, znajdowania różnych odcieni, bez względu na to czy mówimy o tym, jak się czujemy czy relacjonujemy imieniny koleżanki. Czy naprawdę jest tylko "dobrze" lub "źle"? Spotkanie towarzyskie mogą być tylko "fajne" lub "beznadziejne"? Czy nietrafiony zakup jest rzeczywiście życiową porażką, a wsypać sól do cukierniczki jest "najgorzej"?