Nie umiem się cieszyć
Pewnie wielu z Państwa wypatrywało chociaż raz "spadających gwiazd" i wypowiadało, choćby w myślach, życzenia. Inni formułują je przed zdmuchnięciem urodzinowych świeczek. Jeszcze inni czekają na spełnienie małych i dużych marzeń każdego dnia, z mniejszą lub większą nadzieją po prostu chcieliby aby...
A co się dzieje, gdy dostajemy atrakcyjną propozycję pracy/awansu, nowa znajomość okazuje się być obiecująca, ktoś, kto dotąd nas irytował zmienia swoje zachowanie, wyniki badań są lepsze niż poprzednio, a prognozy pogody na urlop są doskonałe? Bardzo często myślimy i słyszymy: nie zapeszaj, nie chwal dnia przed zachodem słońca, coś się polepszy - coś się... pogorszy. Wydaje nam się, że nie wolno (przedwcześnie) cieszyć się sukcesem czy zmianą. Za takim myśleniem stoi zwykle jedno lub kilka ukrytych przekonań typu:
Szczęście/zadowolenie to coś, co przydarza się rzadko.
Szczęście/zadowolenie jest ulotne, nie może trwać wiecznie.
Suma (bilans) szczęścia i nieszczęścia w moim życiu jest stały.
Nie zasługuję na szczęście/zadowolenie – jeśli coś takiego mi się przydarza, to złuda.
Gdy przytrafia mi się coś dobrego, trzeba wzmóc czujność (bo to pułapka, los zaraz utrze mi nosa...)
O tym, co dobre, nie należy mówić i okazywać zadowolenia, bo pęknie jak bańka mydlana.
Takie myślenie nie pozwala nam dobrze się czuć, gdy zdarza się coś, co mogłoby nas cieszyć. A jeśli nie wtedy mamy się cieszyć, to kiedy? Te przekonania, to nie żadne prawdy objawione, a przesądy, w które niepotrzebnie uwierzyliśmy. I nawet jeśli jesteśmy w stanie bez zastanowienia przywołać mnóstwo przykładów na ich poparcie, to nadal nie czyni z nich prawideł o mocy twierdzeń naukowych, a znaczy jedynie, że ileś razy tak właśnie było (lub tak sobie po czasie wyjaśniliśmy pewne zdarzenia). Co więcej, myśląc w ten sposób prawdopodobnie zadziała "samospełniające się proroctwo" (lub raczej "ja-spełniające się proroctwo", patrz: poprzedni wpis) i będziemy tylko wypatrywać nadchodzącej katastrofy, którą – wcześniej czy później – dostrzeżemy lub wytworzymy. Nieufni wobec propozycji awansu sprawimy, że przełożeni mogą zwątpić w naszą determinację. Nazbyt ostrożni wobec zmian w relacjach międzyludzkich – zniechęcimy kogoś do bliskości.
Warto przyjrzeć się własnym myślom na ten temat i zmodyfikować je, jeśli nie pozwalają odczuwać mniejszych i większych radości, a jeśli nie uda się tego zrobić samodzielnie – porozmawiać z psychologiem.
Użytecznym kryterium może być wyobrażenie sobie, co o zadowoleniu/szczęściu sądzi małe dziecko, które nie zdążyło jeszcze nabrać nawykowego myślenia. Gdy dostaje ono wymarzoną zabawkę nie szuka podstępu, nie skrywa radości, nie spodziewa się najgorszego, nie czuje się winne. Raczej entuzjastycznie przyjmuje dar i nie zastanawia się nad ceną, intencjami darczyńcy i nie robi rachunku sumienia - uznaje, że po prostu spotkało go coś dobrego i cieszy się tym.